Pierwsza faza komponowania to moment, w którym musimy stworzyć coś z pustki. Nie mamy jeszcze nic. Żadnego punktu odniesienia.
Nie potrzebujemy jednak cudu w Kanie Galilejskiej, a pomysłu, na którym moglibyśmy oprzeć dalsze poczynania. W tym celu zazwyczaj zaczynamy od odegrania z pomocą pianina lub gitary akordu. Zaraz za nim układamy palce do kolejnego chwytu. Sprawdzamy czy połączenie działa.
Proces ten powtarzamy, aż uznamy, że powstał temat nadający się do użycia w utworze. Poświęciliśmy trzy kwadranse i w końcu udało się wypracować satysfakcjonujący zlepek akordów.
Okej. Pora na znalezienie linii do wyśpiewania przez wokalistę. Poświęcasz więc kolejne 46 minut uprawiając ustną gimnastykę, by wydobyć dźwięki o odpowiedniej wysokości i długości. Okazuje się jednak, że nie jesteś w stanie uzyskać zadowalającego efektu.
Możesz bowiem siedzieć cały dzień oraz szurać palcami po klawiaturze pianina lub gryfie gitary w poszukiwaniu odpowiednich chwytów, lecz w ostatecznym rozrachunku najważniejsze jest połączenie akordów z linią wokalu. Nawet jeśli uda Ci się stworzyć napawający dumą temat instrumentalny, nie masz gwarancji, że zabrzmi dobrze ze ścieżką śpiewaną.
Dlatego sugeruję dobierać akordy z pomocą palców i dźwięki z pomocą ust jednocześnie. To przyspieszy Twoją pracę i przybliży do stania się muzykiem kompletnym.
Nie podśpiewując natychmiast, tracisz czas, ryzykując przy tym, że i tak nie osiągniesz satysfakcjonującego rezultatu.
Jeśli jeszcze nie masz tekstu, wydobądź z ust choćby wymyślone zlepki sylab albo skorzystaj z języka pseudo angielskiego, na temat którego więcej dowiesz się stąd. Dzięki temu od razu, na bieżąco, w roboczy sposób ocenisz, czy połączenie melodii i akordów brzmi interesująco.
A jeśli posiadasz już tekst, tym bardziej powinieneś podśpiewywać natychmiast. Wówczas nie tylko będziesz komponował linię wokalu oraz dostosowywał akordy pod konkretne słowa, ale także zweryfikujesz kompatybilność nastroju ujętego w tekście z muzyką.
Jeśli zaś nie zaczniesz ruszać ustami bezzwłocznie po zagraniu pierwszego chwytu – czy z wykorzystaniem gotowego tekstu czy z pomocą języka pseudo angielskiego – stracisz czas. Będziesz szukał tematu, riffu, akordów ze spokojem o finalny efekt, a na koniec może okazać się, że wcześniej napisane słowa nie pasują do muzyki. Odkładając kwestię linii wokalu na później ryzykujesz, że będzie ona niespójna z wcześniej wygraną na instrumencie frazą. Cały wysiłek pójdzie na marne.
Gdybyś zaś podśpiewywał od razu, uniknąłbyś tej sytuacji. Weryfikowałbyś dopasowanie akordów do linii wokalu w czasie rzeczywistym, sprawdzał na bieżąco, co pasuje, a co nie.
Zdaję sobie sprawę, że jednoczesne śpiewanie i granie nowych dźwięków wymaga odwagi, wyciszenia wewnętrznego krytyka, może odrobiny szaleństwa. Męczy, bardziej angażuje mózg. W moim odczuciu jednak dodatkowy wysiłek jest warty podjęcia. Zamiast poświęcania półtorej godziny na kolejno: ułożenie szeregu akordów, później skomponowanie linii wokalu, możesz zrobić to jednocześnie w ciągu powiedzmy 50 minut. Zyskasz zatem ok. 40 jednostek czasu na podjęcie innych działań (m.in. na zasubskrybowanie ulubionego kanału o tworzeniu muzyki), posiadając przy tym pewność, że połączenie chwytów ze śpiewaną ścieżką będzie spójne i zadowalające.

Pingback:Jak znaleźć melodię wokalu nie posiadając tekstu? Zostań muzycznym poliglotą – Muzyk kompletny